niedziela, 24 lutego 2013

MOMy problem? - o mięsie oddzielonym mechanicznie

MOMy Problem?
Naszła mnie dziś ochota, żeby przy niedzieli poznęcać się jeszcze trochę nad mięsem oddzielonym mechanicznie. Jako, że fizycznie znęcić się już nad nim bardziej nie da (cóż gorszego może je spotkać od przejścia przez te wszystkie maszyny, mielenia, oddzielania, wirowania...) to poznęcam się psychicznie. Jeśli jeszcze nie widzieliście poprzedniego posta z filmem polecam kliknąć tutaj

Skąd wzięło się MOM?
Początku przetwórstwa mięsa należy upatrywać w hodowli zwierząt, zgadzacie się? W każdym razie ja zacznę właśnie od tego. Kury zostały udomowione już 4 tys. lat p.n.e. ich kości znaleziono też w Biskupinie i pierwsze co mi przyszło na myśl, że przy dzisiejszej technologii zostaje z nich tak niewiele, że prawdopodobnie nic by już nie odkopano. Rozwój hodowli, a także ekonomia doprowadziła do powstania MOM. Skoro można pozbyć się resztek,  a dodatkowo jeszcze na tym zarabiać to czemu nie? W efekcie w 2 połowie XXw. powstały maszyny do oddzielania resztek ze zwierząt hodowlanych wzorowane na urządzeniach do filetowania ryb.

Z czego powstaje mięso oddzielone mechanicznie? 
Po oddzieleniu od szkieletu np. kurczaka filetów, nóżek etc. w dalszym ciągu pozostaje jeszcze sporo mięsa, tkanki łącznej, kostnej i chrzęstnej. Te następnie wrzuca się do maszyn, które mają za zadanie wyseparować resztki. Miękkie części przechodzą przez sita, a twarde-kostne fragmenty pozostają oddzielone. Surowcem są tu w przypadku kurcząt grzbiety, skrzydła, szyje i wszystkie inne części pozostałe po filetowaniu drobiu.

Zatuszować wady, tak by nadawało się do spożycia.
 Jak to często bywa pojawiło się kilka problemów. Mięso takie szybko się psuje, a jego konsystencja nie jest przyjemna w odbiorze. Co więc zrobić z tymi, którzy nie wyznają zasady "kto jada ostatki, ten piękny i gładki"? Przedłużenie trwałości przy użyciu konserwantów(np azotyn sodu) jest stosunkowo proste. Kiepski smak tuszuje się wzmacniaczami(glutaminian sodu) i przyprawami. Co jednak z tą konsystencją? Nie muszę chyba tłumaczyć, że zmielony tłuszcz, kawałki mięsa i reszta same z siebie nie przybiorą postać mięciutkiej parówki. Z pomocą przyjdą emulgatory, które po dodaniu spowodują poprawę struktury. Na koniec trzeba jeszcze dorzucić przeciwutleniaczy np.oleju rzepakowego lub sojowego, choć i bez tego wszystko tonie w tłuszczu. 

Pamiętajcie, że według norm unijnych MOM nie jest w ogóle mięsem. Na koniec kilka zdjęć rzeczonych maszyn:

Zdjęcia maszyn pochodzą ze strony ich producenta: http://www.pss-svidnik.sk/polski/products/bone-meat_separators.php.

niedziela, 17 lutego 2013

Obejrzyj to, bądź świadomym konsumentem!

Chcę was dziś "uraczyć" pewnym filmikiem, który od czasu do czasu pojawia się na różnych portalach. To 4,5 min niektórych może napawać obrzydzeniem, innym może się wydawać zupełnie obojętne. Nie, nie obrałem sobie za punkt honoru komuś coś obrzydzać. Ludzie na całym świecie jedzą nuggetsy, parówki, pasztety i nie umierają od tego. Jedyna przyczyna, dla której ten film wrzucam jest prosta - chcę abyście poświęcili te 5 minut swojego czasu na zostanie świadomymi konsumentami. Nie oczekuję, że po obejrzeniu nagle ludzie przestaną sięgać po mięso oddzielone mechanicznie. Wiem też, że łatwość i prostota obsługi parówek zawsze będzie górą w niektórych sytuacjach. Więc jeśli to czytasz, to wiedz, że piszę jedynie po to by cię uświadomić. Jeśli jeszcze tego nie widziałeś, poświeć 5 min, bądź mądrzejszy i sam zdecyduj. Być może po filmiku zachowasz się identycznie jak dzieciaki i dalej będziesz mieć ochotę na nuggetsa?



Smakołyki na filmie przygotowuje Jamie Oliver. Mam nadzieję, że nie będzie to krzywdzące jeśli nazwę go brytyjskim odpowiednikiem Magdy Gessler, gdyż prowadzi swój program zatytułowany Jamie Oliver's Food Revolution, restaurację i pisze książki kucharskie. Jak niezwykle trafnie pisze o nim polska wikipedia "W swojej ojczyźnie prowadzi krucjatę przeciw karmieniu dzieci fast foodami".  

Załączony fragment jego programu jest niestety w języku angielskim. Jednak nie trzeba znać języka, żeby zobaczyć o co w tym wszystkim chodziło ;)  

Na koniec jeszcze zdjęcie, które obiegło świat, zdjęcie nuggetsów  McDonald's zanim nadano im kształtu (źródło digart.com)

niedziela, 10 lutego 2013

IG dla zielonych!

 zdjęcie: wikipedia.pl, autor: Patryk Korzeniecki

 
Indeks glikemiczny, to pojęcie dość popularne i większości z was pewnie obiło się już kiedyś o uszy. Sam indeks w powszechnej świadomości kojarzy się raczej z diabetykami, co jest dość zrozumiałe, bo to właśnie dla nich został stworzony. Dziś chcę jednak przedstawić wam go z innej strony - jako prawdziwego przyjaciela sportowca, sportowca zarówno amatora jak i profesjonalisty.

Metaforyczne ujecie IG.
Wyobraźmy sobie, że mamy kominek oraz pewną ilość drewna i tylko od nas zależy, czy wrzucimy cały opał na raz, czy będziemy dorzucać powoli po kawałku. W pierwszym przypadku temperatura podniesie się gwałtownie, ale na krótko,drewno się spali i szybciej zrobi się z powrotem zimno. W sytuacji drugiej, dokładając powoli, deska po desce, nie odczujemy nagłego przypływu ciepła, ale za to efekt utrzyma się dłużej. Analogicznie sytuacja ma się z IG - im wyższa wartość, tym gwałtowniej wzrośnie poziom cukru we krwi, ale szybciej poczujemy też odpływ energii w postaci rychłego powrotu uczucia głodu.

Bardziej encyklopedyczne ujęcie IG.
Wyznacza się go doświadczalnie. Najpierw grupa ochotników zjada określony posiłek, a następnie w pewnych odstępach czasu mierzony jest im poziom cukru (glukozy) w krwi. IG jest wskaźnikiem procentowym,  jako 100% przyjmuje się spożycie 50g czystej glukozy. Wartość indeksu np. 50% oznacza, że wzrost stężenia cukru w krwiobiegu jest o połowę niższy niż  po spożyciu modelowej ilości - owych 50 g.

Złota zasada, jeśli uprawiasz jakiś sport brzmi: jedz posiłki o niskim IG przed treningiem, co sprawi, że na dłużej starczy ci siły i energii w trakcie ćwiczeń.Te o wysokim możesz spożywać po, gdyż właśnie wtedy potrzeba szybkiego uzupełnienia utraconej energii jest dla ciebie kwestią kluczową. Jeżeli trenujesz bardzo intensywnie, powyżej 60 minut, możesz przyjmować także węglowodany o średnim i wysokim IG w trakcie treningu. Zapewne każdy z was widział kolarzy podjadających podczas wyścigu. Powszechną praktyką jest też dodawanie cukrów szybkowchłanialnych do napojów izotonicznych dostępnych na rynku.
Chociaż spożywanie węglowodanów podczas ćwiczeń może opóźnić uczucie zmęczenia nawet o 45minut, nie będziesz w stanie bez końca ćwiczyć równie intensywnie, po pewnym czasie zmęczenie bowiem i tak się pojawi - wywołane przez inne czynniki niż spadek poziomu węglowodanów*.

Co jeść? Przed vs. po treningu(w nawiasach wartości IG):
Ryż brązowy (55) vs. ziemniaki gotowane (95)
morele suszone (30) vs. rodzynki (64)
otręby owsiane (55) vs. płatki kukurydziane (84)
wiśnie (25) vs. banan (59)
chleb pełnoziarnisty żytni (58) vs chleb pszenny(85)
 marchew świeża (30) vs. marchew gotowana (85)
cebula (15) vs. rzepa (72)

*Cytat pochodzi z książki: Żywienie w sporcie, kompletny przewodnik, Anita Bean, Wyd. Zysk i S-ka, ISBN: 978-83-7506-221-2




sobota, 2 lutego 2013

Cudowny suplement na piękne włosy?

Większość z was pewnie widziała lub słyszała reklamę - odbudowuje cebulki, pogrubia włosy, zapobiega wypadaniu. Normalnie cuda niewidy. W ogóle najlepiej uważać, bo ma takie silne działanie, że jak weźmiemy go gołą ręką, to nawet na dłoni nam włosy wyrosną.

Teraz blok reklamowy bez suplementu diety, to jak dawniej bez proszku do prania. Tabletka podniesie inteligencje, pobudzi apetyt, pamięć poprawi no i popęd też. (Ktoś słyszał o jeszcze jakichś ciekawych zdolnościach magicznych preparatów?!).

Jeszcze do tego wszystkiego ten magnez. Człowiek jak się osłucha i naogląda, to ma wrażenie, że magnez jest tym poszukiwanym przez alchemików elixir vitae, dającym wieczne życie w zdrowiu i młodości. Joseph Black, który ten pierwiastek odkrył, nie mógł nawet przypuszczać jak bardzo duży wpływ będzie miał on na późniejszą gospodarkę.

  Joseph Black, zdjęcie pochodzi z: wikipedia.pl


Dobrze, ale miało być o tym preparacie na literę C, niektórzy pewnie tylko po to zajrzeli, a ja tak odbiegam od tematu. Biorę do ręki ów preparat, w głowie aż tętni z ciekawości, biegnę szybko ku liście składników i co widzę? Mam w ręce i przed oczami najprawdziwszą MULTIWITAMINĘ. Różni się oczywiście ceną, no bo skoro już ktoś nazwał to ładnie, opakował i zadał sobie trud żeby nazwać witaminę C kwasem askorbinowym, B1 nazwać tiaminą, a B2 ryboflawiną, to przecież musi sobie za to policzyć kilkukrotnie więcej. Ryboflawina - prawda, że brzmi ładnie? Skład natomiast jest IDENTYCZNY jak w suplementach multiwitaminowych za kilka złotych, przy czym często są one nawet ciut bogatsze w niektóre składniki.  

Jeśli więc nie masz ochoty kupować multiwitaminy za 20 zł, to zamieszczam małą ściągę:

witamina A = retinol
witamina B1 = tiamina
witamina B2 = ryboflawina
witamina B3 = witamina PP = niacyna
witamina B5 = kwas pantotenowy
witamina B7 = biotyna
witamina B11 = kwas foliowy = folacyna
witamina B12 = kobalamina
witamina C = kwas askorbinowy